Rozdział 5
Taaa teraz sie zacznie. Wszyscy będą się mnie pytać czemu mnie zgarneli i zaczną mnie traktować jak jakąś trędowatą. Ja jej nie zabiłam a zresztą 25% osób z tym ośrodku właśnie dlatego się tutaj znajduję. W końcu wróciłam na ziemię i napotkałam wzrok Grace.
- Aa, sorki zamyśliłam się. Chodziło o Amirę. -Powiedziałam obojętnie, nabierajac spory łyk soku pomarańczowego.
- Co z nią? -Wzięła do buzi łyżkę zielonej paćki.
- Podejrzewają mnie o jej zamordowanie. -Szepnęłam na tyle cicho by tylko ona mogła to usłyszeć. Mało co się nie zadławiła. Wypluła porcję, która przed chwilą rzuła i popatrzyła na mnie.
- Ale ty tego nie zrobiłaś, nie?
- Jasne, że nie! Kurna, to w ogóle jest jakieś nienormalne...
- No to ostro. Teraz trzeba mieć sie na bacznosci. W końcu chyba nikt by nie chciał być kolejną ofiarą. -Wykrzywiła się, na co ja tylko pokiwałam głową.
Wtedy do stolika przyłączyła się Noemi, Matt i Patrick.
- Ofiarą czego? -zapytał mój braciszek.
- Morderstwa. -Usłyszał w odpowiedzi od chłopaka mojej przyjaciółki.
- A kto jest pierwszy? -Spytał niepewnie.
- Amira. -Powiedziałam po czym wzięłam gryz jabłka. Widziałam jak smutno mu się robi. Może za nią nie przepadaliśmy, ale śmierć jest okropna. Przytuliłam sie do niego mocno i pocałowałam w policzek.
Ktoś nowy pomysłał by, że jesteśmy razem, ale tutaj każdy wie, że traktujemy się jak rodzeństwo. Odwzajemnił uścisk i lekko się uśmiechnął.
Na czwartej lekcji dyrektor szkoły poinformował wszystkich o morderstwie dziewczyny. Jutro ma być "pogrzeb" odbywający sie na zewnątrz. Na normalny nie możemy pójść.
Na dalszych lekcjach byłam nieobecna. Błądziłam myślami, nawet między głupstwami. Chciałam z kimś pogadać. Co ja bredzę. Musiałam z kimś pogadać.
Po zajęciach udałam się na samą górę, gdzie pokoje mieli chłopcy. Wzięłam głęboki oddech i weszłam szybkim krokiem, zamykajac za sobą drzwi. Na łóżku siedział Thomas, a na drugim, jego
współlokator - Matt. Spojrzałam na chłopaka mojej przyjaciółki pytajaco czy mógłby wyjsć. Kiwnął głową i powędrował zapewne do Noemi. Brunet usmiechnął sie do mnie lekko i wskazał miejsce obok siebie.
Wykorzystałam zaproszenie i usiadłam tuż obok niego.
- Słuchaj... Widziałeś kogo dzisiaj wzięli na przesłuchanie?
- Tak. Mnie, Laure, Caroline, Sophie. Jutro weżmą tych, którzy zostali ty przeniesieni z powodu morderstw.
- Niby czemu ciebie podejrzewają?
- Bo myślą, że męczyły mnie te ciągłe listy i narzucanie sie Amiry. To prawda, ale nie zniżył bym się do tego poziomu.
- Słuchaj.. Jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać, ale dlaczego tu trafiłeś?
Milczał. Doskonale go rozumiem. Ja też nie lubiłam o tym gadać. Chłopak błądził oczami po pokoju. Zatrzymując się w końcu na moich oczach.
- To nie ty ją zabiłaś.. -Brzmiało to raczej twierdząco. - Ja to wiem. Większość tutaj osób ci nie wierzy... Ale ja wierze. Mam nadzieję, że morderca zostanie złapany.
Spuścił wzrok na moje usta i powoli zaczął się przybliżać. Ujął moją twarz w swoje dłonie i musnął swoimi ustami, moje wargi. Odsunęłam się zszokowana.
- Wiesz co, ja już muszę iść.. -Powiedziałam cicho, wstając. on złapał mnie za nadgrastek i jeszcze raz popatrzył.
- Ja przepraszam.. To było silniejsze ode mnie... -Kiwnęłam głową i wyszłam. Szłam pustym i ciemnym korytarzem. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo nagle poczułam ogromny ból w tyle głowy i obraz mi sie zamazał. Udało mi się zobaczyć tylko, męskie, brązowe buty. Potem tylko ciemność.
Powoli zaczełąm słyszeć bardzo ciche głosy.
- Kurde Neysi, budź się. No weź otwórz te oczy.
Wtedy poczułam znowu ból na tyle czaszki. Otworzyłam lekko oczy, ale zaraz spowrotem zamknęłam bo oślepiło mnie światło.
- No wreszcie. -Sapnęła Noemi.
- Co się stało?
- Dostałaś czymś w głowę. tylko nie dotykaj! -Uprzedziła mnie. -Rozcięcie już nie krwawi. Masz szczęście, że cię znalazłam.
Podniosłam się do pozycji siedzącej znowu podnosząc powieki do góry. Mrugnęłam kilka razy i już powoli ostrość mi zaczęła wracać.
- Która godzina?
- Dwudziesta pierwsza. Dobre dwie godziny sobie poleżałaś. -Uśmiechnęła się. Mnie stać było tylko na grymas.
- Ciesz się. Jutro weekend, więc odpoczniesz. Widziałaś kto cie zaatakował?
- Nie.. Szłam pustym korytarzem. Chyba.. Przynajmniej nikogo nie widziałam. Zresztą, było ciemno.
- Ciemno w korytarzu u chłopaków? To nowość... -Prychnęła. -Najwyraźniej ktoś specjalnie je zgasił.
- Niby po co miał by mnie atakować?
- Nie wiem! Chcesz oreo? -Zapytała wystawiając przede mną paczkę ciastek. Pokiwałam przecząco głową. Miałam sucho w gardle.
- Nie, ale masz może coś do picia?
- Tiger, może być? -Podała mi puszkę, a ja ją otworzyłam i wielkimi łykami zaczęłam pić. Chyba Grace uciekła do sklepu, bo był chłodny. Odstawiłam go na bok, na szafkę i oblizałam usta.
- Dzięki. A właściwie to co robiłaś na górze u chlopaków? -Zapytałam.
- Rozmawiałam z Patrickiem, bo nigdzie nie mogłam znaleźć Matta. Dobra ja już się kłade spać, bo sie nie wyspałam.. Dobranoc.
- Myślałam, że poszedł do ciebie. -Szepnęłam.
- Co?
- Nic, nic. Dobranoc...
Obudził mnie dźwięk wibracji mojego telefonu. Dostałam smsa. Spojrzałam na godzinę: 04:49, a potem na osobę, która pomyślała by mnie obudzić.
Od: Grace
Wstawać i ubeirać się. Porobimy pare psikusów. Weźcie ze sobą paste do zębów i ogólnie jakieś paćki. Za 10 minut przed moim pokojem.
Boże.. Co ona znowu wymyśliła. Obudziłam blondynkę i poczłapałam do łazienki założyć jasne rurki i szarą bluzę. Noemi ubrała czarne legginsy i białą tunikę. Wzięłyśmy pasty do zębów i śmietanę w spreju. W zasadzie to nie wiem, co
ona robiła u nas w łazience. Posżłyśmy pod wskazane miejsce, gdzie czekała już nasza przyjaciółka.
- Dobra wchodzimy najpierw do Laury i Hizzy. -Hizza to dziewczyna kochająca metal. Znana z bójek. Moja przyjaciółka otworzyła drzwi od ich pokoju. Spały.
Podeszła z wielkim usmiechem na twarzy do dziewczyn i zaczęła malować im pastą twarze. Ja z Noemi zrobiłyśmy to samko dodając śmietanę na nos i policzki. Musiałyśmy wszystkie się powstrzymać od śmiechu bo strasznie śmiesznie to wyglądało.
Zaczęłyśmy odwiedzać tak pokoju po koleji. Rysowałysmy wąsy, broń, nawet Grace wzięła z kuchni ketchap i niektórym zrobiła profesjonalne rany. Kiedy zmierzałyśmy już schodami na górę do chłopaków, usłyszałyśmy kroki. Schowałyśmy sie szybko w kącie
gdzie nie dochodził blask księżyca. Wtedy pojawiło się światło latarki.
- Chcieliście uciec co? -Mamrotał jeden z ochroniarzy.
- Pokażcie się tchórze -Dodał drugi. Wtedy zobaczyliśmy ich sylwetki. Wielkie i umięśnione. Przeszli tuż obok nas. Wszystkie wstrzymałyśmy oddechy. Kiedy ochroniarze zniknęli za zakrętem, odczekałyśmy jeszcze chwilę i w mgnienia oku, ale i po cichu znalazłysmy się w swoim pokojach.
- Ja to już nie zasnę. Jest dobre pół godziny po piątej.. -Powiedziałam.
- Ja chyba też... -Wzięłam do ręki tusz do rzęs i kretkę i pomalowałam mocno oczy. Noemi zaczeła rozczesywać starannie włosy. Kiedy skończyłam wyjęłam laptopa i podłączyłam do niego moje słuchawki. Puściłam swoją ulubioną piosenkę i zamknęłam oczy. Po chcwili przypomniała mi się scenka z Thomasem.
ten pocałunek. Na samą myśl znowu się uśmiechnęłam. Wpisałam powoli w klawiaturę Facebook.com i zalogowałam się. Powiadomień miałam całą mase. Patrzyłam na tablice Sary Lohan. Nie lubiłam już. To ona potwierdziła, że biąrę narkotyki i kłamała, że ją do tego namawiałam, chodź
było odwrotnie. To ona wprowadziła mnie w świat papierosów, alkoholu itd.. Jak miałyśmy 13 lat. Dopiero na 15 zaczęłam brać to świnstwo.
______________________________________
No siemka kochani ;*** Mam nadzieję, że rozdział chodź troszkę ciekawy bo męczyłam się nad nim tydzień ;/ Cały czas musiałam coś zmieniać i w końcu powstało to xd Przepraszam za wszystkie błędy i że nie dodałam go wcześniej ;/ Po prawej stronie jest ankieta bardzo bym chciała abyście w niej zagłosowali :)
A i jeszcze jedno. Jeśli chcesz być informowany o rozdziałach to w zakładce "Informowane blogi" podaj w komentarzu swój adres bloga :) Zapraszam na mojego nowego bloga jak będzie wam się nudzić:
luna-draco-i-tajemnica.blogspot.com
piątek, 24 sierpnia 2012
niedziela, 12 sierpnia 2012
Rozdział 4
Rozdział 4
Do pokoju weszli jak gdyby nigdy nic, Matt i Thomas. Usiedli na moim lóżku, na przeciwko nas.
- Gdzie byłaś cały dzień? -Spytał syn dyrektora obojętnym głosem.
- Na komendzie. Przesłuchiwali mnie.
- A co, nabroiłaś? -Zaśmiał się Matt, na co Noemi błyskawicznie walnęła go w ramię.
- Ktoś zamordował Amire. Na teraznie szkoły. -Powiedziała za mnie blondynka, widząc że nie zabieram głosu.
- I ciebie o to podejrzewają? -Skrzywił się Thom.
- Tak, bo zanim ją zabito to kłóciłam się z nią.
- O co?
I tego się obawiałam. Czułam jak moje policzki oblewa rumieniec.
- O głupotę.
- O ciebie idioto. -Wtrąciła się znowu moja przyjaciółka. Posłałam jej spojrzenie, że nie musiała tego dodawać, ale ona tylko
przewróciła oczami.
- Jestem dla ciebie głupotą? -Spytał spoglądając na mnie z góry.
- Nie, ale ona kazała mi się od ciebie odczepić i trzymać z dala. To dla mnie była głupota. -Powiedziałam cicho. Czułam jeszcze chwilę narastającą zlość,
ale zaraz zniknęła. - Nie baliście się przyjść tu tylko po to, skloro mogliście zapytać rano? -Zmieniłam temat.
- Nie, woleliśmy być pierwsi. -Uśmiechnął się Matt.
- Jutro pewnie też po kogoś przyjadą. -Stwierdziła Noemi.
- No raczej. -Przytaknęłam. Wtedy usłyszeliśmy kroki. Zapewne pana Flousa. Matt i Thomas zaczęli się rozglądać za znalezieniem kryjówki. Thom wszedł do szafy, a
Matt pod łóżko. Chciał pod kołdrę, ale Jest zbyt wielki, aby mozna go nie zauważyć. Wtedy drzwi się otworzyły. Nauczyciel zaczął się rozglądać badawczo.
- Słyszałem rozmowy, a jest cisza nocna.
- O przepraszamy, ale Vanessa dopiero wróciła z komisariatu i nalegałam, aby mi opowiedziała jak tam jest.
- Słyszałem męskie głosy także.
- A no bo ja udawałam głosy policjantów.
- Powiedzmy, że wam wierzę, ale kładźcie się już spać.
- Dobrze, dobranoc panie Flous! -Powiedziałyśmy chórem.
- Dobranoc -burknął i zamknął za sobą drzwi. Kiedy kroki sie już oddaliły, chłopcy wyszli z kryjówek. Thom miał na głowie.... Mój czarny stanik z koronką, którego nie mogłam
znaleźć ostatnio.
- Oddawaj! -Rzuciłam sie w jego kierunku, a on zaczął go oglądać. Lecz nie długo bo zaraz go wyrwałam i położyłam na swoje miejsce.
- Lepiej, abyście już poszli.. -Powiedziała Noemi ziewając. Jej chłopak usmiechnął się łobuzersko i złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Przybliżyli się do siebie i blondynka zaczeła
czochrań jego włosy. Odkrząknęłam informując, że są tu też inni.
- A, sorki. Papa, za kilka godzin. -Powiedziała my friends i posłała całusa, do wychodzących gości. Kiedy zamknęli drzwi padłam zmęczona na łóżko. Dosłownie po kilku minutach już zasnęłam...
Byłam w lesie. Nie miałam nawet na sobie butów. A to zdzierstwo. Patyki wbijały mi się w stopy. Szłam na przód. Chciałam juz stąd wyjść bo nie wróżyło to nic dobrego.
Wtedy usłyszałam łamanie gałęzi za sobą. Nie chciałam się oglądać. Zaczęłam biec. Niestety w tym śnie nie było mi dane uciec i potknęłam się o korzenie jakiegoś wielkiego drzewa.
Mój wzrok padł na coś co spowodowało mój strach. Nie widziałam jego twarzy. Miał kominiarkę i kaptur. Bluzy na milion procent nigdy na oczy nie widziałam. W prawej ręcę mocno trzymał zaciśnięty nóż.
W mojej głowie usłyszałam. "Będą następni, uważaj może to własnie ty?". W tym wszystkim śmiał się drwiąco. Zachowywał sie jakby mój strach był jego tlenem. Im bardziej się bałam tym on lepiej się czuł.
- To nie jest prawda. To tylko sen. Musisz się obudzić. Musisz tylko owtorzyć oczy.. -Powtarzałam do siebie, a chłopak zaczął się zbliżać.
- Skąd pewność, że to sen?
- Ja zawsze zakładam buty, a z tej dziury w której teraz sobie śpie, trudno jest się wydostać. -Powiedziałam trochę pewniej.
- Skoro tak, to nie poczujesz tego! -Krzyknął i wbił mi nóż w brzuch. Powoli go zagłębiał. Wrzeszczałam i próbowałam wyrwać mu ręcę z uścisku. Trzymał mocno. Nogi także miałam nieruchome. Czułam ten sztylet w sobie jakbym na prawdę go miała. Czy to możliwe? Wtedy przebił mnie na wylot. Wrzasnęłam jeszcze głośniej.
- Van, obudź się. -Nie poruszył ustami, a jednak to wypowiedział. -Van do cholery otwieraj te oczy! -Jego glos zaczął brzmieć jak....
- Noemi, możesz odtawić ten kubek z lodowatą wodą z nad mojej twarzy. -Powiedziałam lekko zachrypiałym i przerażonym głosem.
- Taa, zaraz. - wylała zawartość na mnie.
- Noemi!!!
- Sory bardzo, to za to, że mnie obudziłaś.
- No chyba jednak tak odwrotnie.
- To nie ja darłam się jak opętana.
- Ehh, miałam zły sen...
- Jaki?
- Ktoś wbił mi nóż w brzuch. Bolało jak cholera...
- Nie za fajnie. Ja za to miałam zajebisty. Liczyłam owieczki, aż tu nagle kucyk pony. -Wykrzywiłam się.
- Okok, nie wnikam, ale oglądałaś znowu to badziewie przed snem?
- Kurde ostatni odcinek z nudów i czekałam na ciebie.
Spiorunowałam ją wzrokiem.
- Dobra lepiej chodźmy spać. Która godzina? -Powiedziała zmieniajac temat.
- Już piąta trzydzieści. Za półtorej godziny mamy śniadanie. Ja nie idę spać.
- okok, jak chcesz. Obudź mnie dwadzieścia minut przed siódmą.
- Dobranoc. -Pocałowałam ją w policzek i wygrzebałam z szafy jakąś książkę. Była to pierwsza księga cyklu Dni Mroku. Zapaliłam lamkę i zabrałam się do czytania.
Niczym się obejrzałam była już pora na śniadanie. Obudziłam Noemi i przebrałam się w czystą, jasno-różową koszulę, krótkie spodenki i czarno-różowe air maxy. Na śniadanie był sok pomarańczowy, jabłko i paćka szpinakowa. Ochyda. Tutaj to chyba każdy schudnie. Na tace wzięłam sobie tylko jabłko i sok. Reszta mnie obrzydzała. Dosiadłam się do stolika gdzie siedziała już Grace patrząca z wykrzywieniem na łyżkę ze szpinakiem.
- Siemka! -Powiedziałam całując ją w policzek. -Wszystko ok?
- Cześć, raczej to ja powinnam o to zapytać. Nie było cię wczoraj na lekcjach po tym jak cię zabrali. O co chodziło?
__________________________________
Udało mi się napisać rozdział czwarty :D Przepraszam za wszystkie błędy, ale pisałam na szybko. Piszcie w komentarzach kogo podejrzewacie o zabójstwo Amiry :D Jestem bardzo ciekawa. No i czy wam się podoba rozdział. Jak będzie się wam nudzić to zajrzyjcie na ten blog:
idea-fa-blog-ws-stories.blogspot.com
Pozdrawiam!
Do pokoju weszli jak gdyby nigdy nic, Matt i Thomas. Usiedli na moim lóżku, na przeciwko nas.
- Gdzie byłaś cały dzień? -Spytał syn dyrektora obojętnym głosem.
- Na komendzie. Przesłuchiwali mnie.
- A co, nabroiłaś? -Zaśmiał się Matt, na co Noemi błyskawicznie walnęła go w ramię.
- Ktoś zamordował Amire. Na teraznie szkoły. -Powiedziała za mnie blondynka, widząc że nie zabieram głosu.
- I ciebie o to podejrzewają? -Skrzywił się Thom.
- Tak, bo zanim ją zabito to kłóciłam się z nią.
- O co?
I tego się obawiałam. Czułam jak moje policzki oblewa rumieniec.
- O głupotę.
- O ciebie idioto. -Wtrąciła się znowu moja przyjaciółka. Posłałam jej spojrzenie, że nie musiała tego dodawać, ale ona tylko
przewróciła oczami.
- Jestem dla ciebie głupotą? -Spytał spoglądając na mnie z góry.
- Nie, ale ona kazała mi się od ciebie odczepić i trzymać z dala. To dla mnie była głupota. -Powiedziałam cicho. Czułam jeszcze chwilę narastającą zlość,
ale zaraz zniknęła. - Nie baliście się przyjść tu tylko po to, skloro mogliście zapytać rano? -Zmieniłam temat.
- Nie, woleliśmy być pierwsi. -Uśmiechnął się Matt.
- Jutro pewnie też po kogoś przyjadą. -Stwierdziła Noemi.
- No raczej. -Przytaknęłam. Wtedy usłyszeliśmy kroki. Zapewne pana Flousa. Matt i Thomas zaczęli się rozglądać za znalezieniem kryjówki. Thom wszedł do szafy, a
Matt pod łóżko. Chciał pod kołdrę, ale Jest zbyt wielki, aby mozna go nie zauważyć. Wtedy drzwi się otworzyły. Nauczyciel zaczął się rozglądać badawczo.
- Słyszałem rozmowy, a jest cisza nocna.
- O przepraszamy, ale Vanessa dopiero wróciła z komisariatu i nalegałam, aby mi opowiedziała jak tam jest.
- Słyszałem męskie głosy także.
- A no bo ja udawałam głosy policjantów.
- Powiedzmy, że wam wierzę, ale kładźcie się już spać.
- Dobrze, dobranoc panie Flous! -Powiedziałyśmy chórem.
- Dobranoc -burknął i zamknął za sobą drzwi. Kiedy kroki sie już oddaliły, chłopcy wyszli z kryjówek. Thom miał na głowie.... Mój czarny stanik z koronką, którego nie mogłam
znaleźć ostatnio.
- Oddawaj! -Rzuciłam sie w jego kierunku, a on zaczął go oglądać. Lecz nie długo bo zaraz go wyrwałam i położyłam na swoje miejsce.
- Lepiej, abyście już poszli.. -Powiedziała Noemi ziewając. Jej chłopak usmiechnął się łobuzersko i złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Przybliżyli się do siebie i blondynka zaczeła
czochrań jego włosy. Odkrząknęłam informując, że są tu też inni.
- A, sorki. Papa, za kilka godzin. -Powiedziała my friends i posłała całusa, do wychodzących gości. Kiedy zamknęli drzwi padłam zmęczona na łóżko. Dosłownie po kilku minutach już zasnęłam...
Byłam w lesie. Nie miałam nawet na sobie butów. A to zdzierstwo. Patyki wbijały mi się w stopy. Szłam na przód. Chciałam juz stąd wyjść bo nie wróżyło to nic dobrego.
Wtedy usłyszałam łamanie gałęzi za sobą. Nie chciałam się oglądać. Zaczęłam biec. Niestety w tym śnie nie było mi dane uciec i potknęłam się o korzenie jakiegoś wielkiego drzewa.
Mój wzrok padł na coś co spowodowało mój strach. Nie widziałam jego twarzy. Miał kominiarkę i kaptur. Bluzy na milion procent nigdy na oczy nie widziałam. W prawej ręcę mocno trzymał zaciśnięty nóż.
W mojej głowie usłyszałam. "Będą następni, uważaj może to własnie ty?". W tym wszystkim śmiał się drwiąco. Zachowywał sie jakby mój strach był jego tlenem. Im bardziej się bałam tym on lepiej się czuł.
- To nie jest prawda. To tylko sen. Musisz się obudzić. Musisz tylko owtorzyć oczy.. -Powtarzałam do siebie, a chłopak zaczął się zbliżać.
- Skąd pewność, że to sen?
- Ja zawsze zakładam buty, a z tej dziury w której teraz sobie śpie, trudno jest się wydostać. -Powiedziałam trochę pewniej.
- Skoro tak, to nie poczujesz tego! -Krzyknął i wbił mi nóż w brzuch. Powoli go zagłębiał. Wrzeszczałam i próbowałam wyrwać mu ręcę z uścisku. Trzymał mocno. Nogi także miałam nieruchome. Czułam ten sztylet w sobie jakbym na prawdę go miała. Czy to możliwe? Wtedy przebił mnie na wylot. Wrzasnęłam jeszcze głośniej.
- Van, obudź się. -Nie poruszył ustami, a jednak to wypowiedział. -Van do cholery otwieraj te oczy! -Jego glos zaczął brzmieć jak....
- Noemi, możesz odtawić ten kubek z lodowatą wodą z nad mojej twarzy. -Powiedziałam lekko zachrypiałym i przerażonym głosem.
- Taa, zaraz. - wylała zawartość na mnie.
- Noemi!!!
- Sory bardzo, to za to, że mnie obudziłaś.
- No chyba jednak tak odwrotnie.
- To nie ja darłam się jak opętana.
- Ehh, miałam zły sen...
- Jaki?
- Ktoś wbił mi nóż w brzuch. Bolało jak cholera...
- Nie za fajnie. Ja za to miałam zajebisty. Liczyłam owieczki, aż tu nagle kucyk pony. -Wykrzywiłam się.
- Okok, nie wnikam, ale oglądałaś znowu to badziewie przed snem?
- Kurde ostatni odcinek z nudów i czekałam na ciebie.
Spiorunowałam ją wzrokiem.
- Dobra lepiej chodźmy spać. Która godzina? -Powiedziała zmieniajac temat.
- Już piąta trzydzieści. Za półtorej godziny mamy śniadanie. Ja nie idę spać.
- okok, jak chcesz. Obudź mnie dwadzieścia minut przed siódmą.
- Dobranoc. -Pocałowałam ją w policzek i wygrzebałam z szafy jakąś książkę. Była to pierwsza księga cyklu Dni Mroku. Zapaliłam lamkę i zabrałam się do czytania.
Niczym się obejrzałam była już pora na śniadanie. Obudziłam Noemi i przebrałam się w czystą, jasno-różową koszulę, krótkie spodenki i czarno-różowe air maxy. Na śniadanie był sok pomarańczowy, jabłko i paćka szpinakowa. Ochyda. Tutaj to chyba każdy schudnie. Na tace wzięłam sobie tylko jabłko i sok. Reszta mnie obrzydzała. Dosiadłam się do stolika gdzie siedziała już Grace patrząca z wykrzywieniem na łyżkę ze szpinakiem.
- Siemka! -Powiedziałam całując ją w policzek. -Wszystko ok?
- Cześć, raczej to ja powinnam o to zapytać. Nie było cię wczoraj na lekcjach po tym jak cię zabrali. O co chodziło?
__________________________________
Udało mi się napisać rozdział czwarty :D Przepraszam za wszystkie błędy, ale pisałam na szybko. Piszcie w komentarzach kogo podejrzewacie o zabójstwo Amiry :D Jestem bardzo ciekawa. No i czy wam się podoba rozdział. Jak będzie się wam nudzić to zajrzyjcie na ten blog:
idea-fa-blog-ws-stories.blogspot.com
Pozdrawiam!
niedziela, 5 sierpnia 2012
Rozdział 3
Rozdział 3
Amire. Nie przepadałam za nią. Jeżeli ze sobą gadałyśmy to raczej kłótnia. Teraz nie przewidywałam innego wyjścia również.
- Jesteś Vanessa prawda? -Uśmiechnęła się niewinnie.
- Tak. Czego chcesz?
- Odwal się od Thomasa.
- Nie będziesz mi roskazywać, a zresztą o co ci chodzi? To twój były.
- Ale chce do niego wrócić. Jasne? Myślisz, że nie wiem o waszym tańcu wczoraj na imprezie, albo o dzisiejszym spotkaniu
na boisku? To ja zawiadomiłam ochronę.
- Słuchaj nie obchodzi mnie co sobie ubzdurałaś w tej pustej głowie. A teraz zejdź mi z drogi nim mnie wkurwisz.
- A co jeżeli się ciebie nie posłucham?
- Mam to gdzieś. -Zwruszyłam ramionami i popchnęłam ją lekko na bok.
- Jeżeli jeszcze raz się z nim spotkasz to nie ręcze za siebie. -Powiedziała wkurzona i poszła. Kiedy weszłam do pokoju Grace i
Eliana była rudą i drobną dziewczyną i bardzo białej karanacji. Nie miała piegów. Jej skóra była idealna co powodowało do zazdrości
- Co jest? -Zapytała Grace.
- Nic. Eliana, było coś zadane?
- Chyba nie zamierzasz odrabiać teraz lekcji.. -Skrzywiła się moja przyjaciółka.
- Tak historia, ćiwczenia. -Odpowiedziała ruda.
- Nie zamierzam tylko chciałam wiedzieć. -Wyszczerzyłam się i otworzyłam okno by wpuścić chodź trochę świerzego powietrza. Kraty były tylko dla osób mieszkających
Lekcje pijały jak zwykle bardzo wolno. Pierwsze dwie przespałam, ale pan Flous nie widział. Jego zasięg wzroku dosięga tylko trzech pierwszych rzędów. A ja siedziałam na
samym końcu sali obok Grace, która słuchała muzyki. W ogóle nie widziałam Amiry. Ale w sumie co ona mnie obchodzi?
W końcu nadszedł czas kozy. Byłam tylko ja i Thomas. Nauczyciel kazał napisać pięćdziesiąt razy "Będę przestrzegał zasad tutaj obowiązujących" a następnie
zamknął nas w sali na klucz i wyszedł. Ja nabazgroiłam tylko "będę przestrzegała zasad tutaj obowiązujących x50". Sala za karę była bardzo mała i koloru szarego.
- A ja co mam robić przez ten czas? -Zapytał.
- Nie wiem. Pisz lepiej pięćdziesiąt razy to zdanie. -Uśmiechnęłam się słodko i poszłam na koniec sali. Z torby wyjęłam dziennik gdzie bazgroiłam sobie,
Reszta kozy minęła mi błyskawicznie oddałam kartkę niskiemu nauczycielowi w okularach i łysiną na głowie i wyszłam. Rzując gumę do rzucia otwierałam usta by śpiewać
**Rano**
- Raz, dwa, raz, dwa! Ruchy, ruchy! Jeszcze dwanaście kółek! Nie ociągać się! -Krzyczała nasza trenerka. Tutejsze wychowanie fizyczne to męczarnia. Nigdy frajda i
przyjemność. Zrobiliśmy już połowe kółek i jeszcze ten cholerny tuzin. Chodź miałam całkiem dobrą kondycję, takie ćwiczenia były męczące. Jeszcze wcześniej mielismy gimnstykę.
Nagle zobaczyłam zbliżających się dwóch policjantów w stronę naszej trenerki. Powiedzieli coś do niej, a ona nas zwołała.
- Vanessa Berkin. -Przeczytał z kartki facet w mundurze. Wystąpiłam na przód.
- Pojedziesz z nami.
Dziwne spojrzenia zaczęły na mnie padać. Spojrzałam na swój strój. Miałam na sobie szare, bawełniane dresy, czarną bluzkę sportową na ramiączka i tego samego koloru
reeboki za kostkę. Wzruszłyam ramionami i poszłam za policjantami do radjowozu.
- Zanieście jej rzeczy do pokoju. -Powiedział drugi policjant ,który ani razu sie jeszcze nie odezwał i zamknął drzwi od pojazdu. Kiedy ruszyliśmy wreszcie zniecierpliowiona spytałam:
- Co sie stało? Dlaczego mnie wieziecie na komisariat?
- Jesteś pierwsza na liście podejrzanych.
- Podejrzanych o co?
- O zabójstwo Amiry Dorcew.
- Co?! Ja jej nie zabiłam!
- Jedna osoba słyszała jak się kłóciłyście niedawno przed jej zamordowaniem.
- Ale ja wtedy poszłam sobie do przyjaciółki, ona żyła!
- Porozmawiamy na komendzie.
Reszta drogi minęła w ciszy. jak to Amira została zamordowana? Nie mieściło mi się to w głowie. Może nie była lubiana, ale żeby od razu kogoś pozbawić życia?
To jest chore.
Siedziałam w małym pokoiku z policjantką a po mojej prawej stronie było lustro. Wiedziałam, że inni się na nas gapią, widziałam to na filmach. Za mną, przy drzwiach był ochroniarz. Wkurzające, jakbym miała
jakieś szanse stąd uciec.
- Zacznijmy od początku. O co pokłóciłaś się z Amirą? -Zaczęła policjantka przede mną. Miała krótkie czarne włosy ,a do munduru doczepione "Bori Green".
- O chłopaka. Jej byłego.
- Możesz to rozwinąć?
- Nie chciała bym się z nim lepiej poznała. Kazała mi się trzymać od niego z dala.
- I wtedy się nie zgodziłaś i zadźgałaś nożem. Zwłoki wrzuciłaś za krzaki, za budynkiem. Tak było?
- Nie! Powiedziałam, że to nie jej sprawa i poszłam do przyjaciółki.
- Poszłaś do niej, aby nie podejrzewano cię o to?
- Już mówiłam, że nie! Moge wracać do ośrodka? Jestem już tu trzy godziny.
- Jak skończymy cię przesłuchiwać. Grasz w baseball? Może masz w pokoju kij?
- Gram, ale tylko na w-f i nie mam kija. Zresztą co to ma wspólnego z Amirą?
- Nie znaleźliśmy jeszcze narzędzia zbrodni.
Dopiero wieczorem mnie odwieźli spowrotem żegnając słowami "Będziemy mieli na ciebie oko i jak coś sobie przypomnisz natychmiast to zgłoś".
Burknęłam pod nosem aby spadali i poszłam do swojego pokoju. Kiedy otworzyłam drzwi Neomi podskoczyła.
- Nie strasz mnie.
- Sorki.
- Opowiadaj o co chodzi. -Usiadła po turecku.
- Zam.. Zamordowali Amirę na terenie szkoły. Podejrzewają mnie o to bo kłóciłam się z nią po spotkaniu z Thomasem na boisku.
Nic nie powiedziała patrzyła na mnie szeroko otwartmi oczami. Szok, zaskoczenie. To dało się wyczytać z jej twarzy. Współczuje osobie która znalazła jej trupa. Teraz
będzie miała koszmary do końca życia. Może i bredze, ale ja bym tak miała. Sine usta, blada skóra, zakrawione ciało... Fuj! Gadałyśmy już sporo, aż do pierwszej, gdy nagle
usłyszałyśmy pukanie. Spojrzałysmy po sobie. Raczej większośc uczniów boji się przechodzić korytarzem po jedenastej wieczorem bo moze być za to koza, gdy cię przyłapią.
Wtedy drzwi sie otworzyły.
_____________________
Przepraszam za wszystkie błędy i liczę, że rozdział się spodobał i napiszecie mi w komentarzach co przypadło wam do gustu a co nie ;/ Wiele to dla mnie znaczy i dziękuję za te 13 komentarzy pod 2 rozdziałem. Cóż to tyle :) Już wkrótce 4 rozdział :D Jeżeli chcecie być informowani o dalszych losach Vanessy obserwujcie bloga, lub zostawcie nazwę swojego bloga ;] A i zmieniłam zdjęcie w bohaterach Vanessy i Thomasa ;/ Pozdrawiam!
Amire. Nie przepadałam za nią. Jeżeli ze sobą gadałyśmy to raczej kłótnia. Teraz nie przewidywałam innego wyjścia również.
- Jesteś Vanessa prawda? -Uśmiechnęła się niewinnie.
- Tak. Czego chcesz?
- Odwal się od Thomasa.
- Nie będziesz mi roskazywać, a zresztą o co ci chodzi? To twój były.
- Ale chce do niego wrócić. Jasne? Myślisz, że nie wiem o waszym tańcu wczoraj na imprezie, albo o dzisiejszym spotkaniu
na boisku? To ja zawiadomiłam ochronę.
- Słuchaj nie obchodzi mnie co sobie ubzdurałaś w tej pustej głowie. A teraz zejdź mi z drogi nim mnie wkurwisz.
- A co jeżeli się ciebie nie posłucham?
- Mam to gdzieś. -Zwruszyłam ramionami i popchnęłam ją lekko na bok.
- Jeżeli jeszcze raz się z nim spotkasz to nie ręcze za siebie. -Powiedziała wkurzona i poszła. Kiedy weszłam do pokoju Grace i
Eliany. Obie leżały jeszcze w łóżku, ale nie spały. Dwie przeciwności siebie, a jednak znakomicie się dogadują.
Eliana była rudą i drobną dziewczyną i bardzo białej karanacji. Nie miała piegów. Jej skóra była idealna co powodowało do zazdrości
wielu dziewczyn. No wiecie trądzik... u niej było go brak. Zazwyczaj ubierała się w przewiewne sukienki. Zawsze odrabiała zadania domowe
oraz nigdy nie udawała chorej, aby nie pójść na lekcje. Usiadłam na brzegu łóżka i znudzona oparłam brodę o rękę.
- Co jest? -Zapytała Grace.
- Nic. Eliana, było coś zadane?
- Chyba nie zamierzasz odrabiać teraz lekcji.. -Skrzywiła się moja przyjaciółka.
- Tak historia, ćiwczenia. -Odpowiedziała ruda.
- Nie zamierzam tylko chciałam wiedzieć. -Wyszczerzyłam się i otworzyłam okno by wpuścić chodź trochę świerzego powietrza. Kraty były tylko dla osób mieszkających
na parterze i pierwszym piętrze. Tak się składa ,że akurat był to salon odpoczynku i stołówka.
Lekcje pijały jak zwykle bardzo wolno. Pierwsze dwie przespałam, ale pan Flous nie widział. Jego zasięg wzroku dosięga tylko trzech pierwszych rzędów. A ja siedziałam na
samym końcu sali obok Grace, która słuchała muzyki. W ogóle nie widziałam Amiry. Ale w sumie co ona mnie obchodzi?
W końcu nadszedł czas kozy. Byłam tylko ja i Thomas. Nauczyciel kazał napisać pięćdziesiąt razy "Będę przestrzegał zasad tutaj obowiązujących" a następnie
zamknął nas w sali na klucz i wyszedł. Ja nabazgroiłam tylko "będę przestrzegała zasad tutaj obowiązujących x50". Sala za karę była bardzo mała i koloru szarego.
Było tu kilka krzeseł i ławek w gorszym stanie niż te w normalnych salach i tablica. Nie było biurka, bo pan Flous zawsze nas tylko zamykał i wychodził.
Zaczęłam stukać paznokciami o ławkę, a ich dźwięk rozniósł się błyskawicznie po pomieszczeniu. Thomas spojrzał na mnie uśmiechając się łobuzersko.
Włożyłam słuchawki do uszu i jeszcze raz spojrzałam na zegarek. Jeszcze pięćdziesiąt dwie minuty. Leciało właśnie Słoń - Love Forever. Jego wszystkie piosenki były pojebane, ale
zawsze poprawiały mi humor. Zamknęłam oczy i pozwoliłam odpocząć moim myślą. Niestety nie na długo bo brunet obok mnie pozbawił mnie słuchawek.
- A ja co mam robić przez ten czas? -Zapytał.
- Nie wiem. Pisz lepiej pięćdziesiąt razy to zdanie. -Uśmiechnęłam się słodko i poszłam na koniec sali. Z torby wyjęłam dziennik gdzie bazgroiłam sobie,
kiedy mi się znudziło, czyli praktycznie na każdej lekcji.
Reszta kozy minęła mi błyskawicznie oddałam kartkę niskiemu nauczycielowi w okularach i łysiną na głowie i wyszłam. Rzując gumę do rzucia otwierałam usta by śpiewać
tekst piosenki ale nie wydawałam żadnego dźwięku.
**Rano**
- Raz, dwa, raz, dwa! Ruchy, ruchy! Jeszcze dwanaście kółek! Nie ociągać się! -Krzyczała nasza trenerka. Tutejsze wychowanie fizyczne to męczarnia. Nigdy frajda i
przyjemność. Zrobiliśmy już połowe kółek i jeszcze ten cholerny tuzin. Chodź miałam całkiem dobrą kondycję, takie ćwiczenia były męczące. Jeszcze wcześniej mielismy gimnstykę.
Nagle zobaczyłam zbliżających się dwóch policjantów w stronę naszej trenerki. Powiedzieli coś do niej, a ona nas zwołała.
- Vanessa Berkin. -Przeczytał z kartki facet w mundurze. Wystąpiłam na przód.
- Pojedziesz z nami.
Dziwne spojrzenia zaczęły na mnie padać. Spojrzałam na swój strój. Miałam na sobie szare, bawełniane dresy, czarną bluzkę sportową na ramiączka i tego samego koloru
reeboki za kostkę. Wzruszłyam ramionami i poszłam za policjantami do radjowozu.
- Zanieście jej rzeczy do pokoju. -Powiedział drugi policjant ,który ani razu sie jeszcze nie odezwał i zamknął drzwi od pojazdu. Kiedy ruszyliśmy wreszcie zniecierpliowiona spytałam:
- Co sie stało? Dlaczego mnie wieziecie na komisariat?
- Jesteś pierwsza na liście podejrzanych.
- Podejrzanych o co?
- O zabójstwo Amiry Dorcew.
- Co?! Ja jej nie zabiłam!
- Jedna osoba słyszała jak się kłóciłyście niedawno przed jej zamordowaniem.
- Ale ja wtedy poszłam sobie do przyjaciółki, ona żyła!
- Porozmawiamy na komendzie.
Reszta drogi minęła w ciszy. jak to Amira została zamordowana? Nie mieściło mi się to w głowie. Może nie była lubiana, ale żeby od razu kogoś pozbawić życia?
To jest chore.
Siedziałam w małym pokoiku z policjantką a po mojej prawej stronie było lustro. Wiedziałam, że inni się na nas gapią, widziałam to na filmach. Za mną, przy drzwiach był ochroniarz. Wkurzające, jakbym miała
jakieś szanse stąd uciec.
- Zacznijmy od początku. O co pokłóciłaś się z Amirą? -Zaczęła policjantka przede mną. Miała krótkie czarne włosy ,a do munduru doczepione "Bori Green".
- O chłopaka. Jej byłego.
- Możesz to rozwinąć?
- Nie chciała bym się z nim lepiej poznała. Kazała mi się trzymać od niego z dala.
- I wtedy się nie zgodziłaś i zadźgałaś nożem. Zwłoki wrzuciłaś za krzaki, za budynkiem. Tak było?
- Nie! Powiedziałam, że to nie jej sprawa i poszłam do przyjaciółki.
- Poszłaś do niej, aby nie podejrzewano cię o to?
- Już mówiłam, że nie! Moge wracać do ośrodka? Jestem już tu trzy godziny.
- Jak skończymy cię przesłuchiwać. Grasz w baseball? Może masz w pokoju kij?
- Gram, ale tylko na w-f i nie mam kija. Zresztą co to ma wspólnego z Amirą?
- Nie znaleźliśmy jeszcze narzędzia zbrodni.
Dopiero wieczorem mnie odwieźli spowrotem żegnając słowami "Będziemy mieli na ciebie oko i jak coś sobie przypomnisz natychmiast to zgłoś".
Burknęłam pod nosem aby spadali i poszłam do swojego pokoju. Kiedy otworzyłam drzwi Neomi podskoczyła.
- Nie strasz mnie.
- Sorki.
- Opowiadaj o co chodzi. -Usiadła po turecku.
- Zam.. Zamordowali Amirę na terenie szkoły. Podejrzewają mnie o to bo kłóciłam się z nią po spotkaniu z Thomasem na boisku.
Nic nie powiedziała patrzyła na mnie szeroko otwartmi oczami. Szok, zaskoczenie. To dało się wyczytać z jej twarzy. Współczuje osobie która znalazła jej trupa. Teraz
będzie miała koszmary do końca życia. Może i bredze, ale ja bym tak miała. Sine usta, blada skóra, zakrawione ciało... Fuj! Gadałyśmy już sporo, aż do pierwszej, gdy nagle
usłyszałyśmy pukanie. Spojrzałysmy po sobie. Raczej większośc uczniów boji się przechodzić korytarzem po jedenastej wieczorem bo moze być za to koza, gdy cię przyłapią.
Wtedy drzwi sie otworzyły.
_____________________
Przepraszam za wszystkie błędy i liczę, że rozdział się spodobał i napiszecie mi w komentarzach co przypadło wam do gustu a co nie ;/ Wiele to dla mnie znaczy i dziękuję za te 13 komentarzy pod 2 rozdziałem. Cóż to tyle :) Już wkrótce 4 rozdział :D Jeżeli chcecie być informowani o dalszych losach Vanessy obserwujcie bloga, lub zostawcie nazwę swojego bloga ;] A i zmieniłam zdjęcie w bohaterach Vanessy i Thomasa ;/ Pozdrawiam!
Subskrybuj:
Posty (Atom)